Czy Polskę stać na referenda?

Referenda stały się w ostatnim czasie kartą przetargową dla walczących o rządowy fotel pań. Zdawać by się mogło, że wyrastają jak grzyby po deszczu, a pytania w nich zawarte wcale nie są kluczowe dla państwa. W końcu w przypadku reformy emerytalnej nikt obywatelom nie dał dojść do głosu, a było to ważniejsze zagadnienie niż posyłanie sześciolatków do szkoły. Odnoszę wrażenie, że całość jest robiona na pokaz, tak by zadowolić ludzi. Chyba ktoś zapomniał, że referendum jest ogromnym przedsięwzięciem wymagającym naprawdę dużych nakładów finansowych. Jego koszt szacuje się na około sto milionów złotych, kolejne, które zapowiadane jest wraz z wyborami będzie nieco tańsze, ale nie darmowe. W państwie, w którym nie ma nigdy pieniędzy na nic, służba zdrowia kuleje, na leczenie dzieci zbierają rodziny i fundacje, emeryci nie mają za co żyć, gro dzieci nie ma pieniędzy na wyjazd na szkolną wycieczkę wydaje się pieniądze na bezsensowne referenda, przewożenie stołów na posiedzenia rządu i ogrom absurdalnych rzeczy. Zdaje się, że dno finansowe kraju jest tylko wymówką dla rządzących, którzy chcą zagarnąć jak najwięcej dla siebie, nie dając nic obywatelom, którzy jakby nie było ich utrzymują.